niedziela, 29 sierpnia 2010

Niedziela

The first half day
Wstalismy o 5.30' tak nas doktor zestresowal, pisiu nie spalanie od trzeciej, efekt byl taki ze o 7,00 wszyscy byli w villach pod hotelem na motorach ! Juz mielismy ruszac .... Gdy nagle braklo .... Doktor wyglosil tyrade zmieszal pisia i jego kabelki z blotem a tu siurpriza- awaria moto wojtka. Jego startowa wywrotka w strugach deszczu, z polski nie tylko zniszczyla kufer ale musiala tez nadwyrezyc przewod paliwowy, ktory po wczorajszym rajdzie z doktorem odmowil rano posluszenstwa. Bylo groznie. Ale chirurgiczna precyzja doktora polaczona z kozikiem (nie chodzi o niobecnych) rambo +sla wojtka i przyciety przewod wyladowal na obsadce. Ruszamy, temperatura 4 stopnie ale NIE PADA ! Nismiale austryjackie slonce przebija sie przez mgle, ruch jak cholera ale jest cudnie. Tankujemy i robi sie pieknie , zimno ale cudnie przepiekna droga pomiedzy sczytami, z kazdym tunelem cieplej /dalej kochamy tunele / i czyste blekitne niebo po prostu bajka, grzejemy ostro zeby zapomniec jak jechalismy w deszczu, srednia 150 na godzine  i nagle korek....... 11 km poboczem 60/km/h a na koncu pozdrowienia od wloskiej polici stradale. I wreszcie wenecja jak zwykle cudowna. Jest nasz prom , sofokles 4 , okretujemy sie, kabina jak cela w guantanamo /chodzi o wielkosc bo komfort ok/ i odplywamy .... Oj  bedzie sie dzialo ........... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz