piątek, 3 września 2010

Bye bye korfu part one

Zaczniemy od nocy ... Niestety zarwalo sie pode mna loze , i to przy zwyklym obracaniu na lewy bok, na szczescie byla antresola z ddatkowym miejscem do spania i dotrwalem do rana, aha jeszcze musze wspomniec ze pisiu juz nie jest pisiu tylko nietykalny, a kochajacy go ponad miare bart to buldog zaczepno obronny ktory nie pozwala go budzic. A teraz trudniejsze sprawy ... Rano podzielilismy sie na dwie grupy : jedni tzw servismeni (wojtek i doktor) ruszyli do miasta z zamiarem naprawy , a druga czli lucky loosers (przemys, bart/buldog, ja i nietykalny pisiu) dospali i zjedli pozne sniadanie. Potem spotkanie w porcie i rzeczywista ocena sytuacji : doktor ok - nowa opona funkiel nie smigana, ale wojtek niestety tyly , piec warsztatow po drodze, kilka nprawionych czesci i nietety psinco na wolnych obratach gasnie !! Potem prom do igumenicy i ostatni proba przedmuchania wtryskow na autostradzie do ioanniny , niestety pupa po 10 km i ...... Musze to napisac bylo murzynkow 6 (planowanych 8) zostalo 5 ! BMW odpada ... Wojtek jutro rano wsiada na prom i wraca do polski, my jedziemy dalej, ale ... Jezeli przepiekna wyspa korfu , co prawda z takimy sobie drogami pokonala BMW, to co sie bedzie dzialo w albani ? Az strach sie bac .... Szybka zmiana planow , odpuszczamy wawoz mikro papinie i szukamy noclegu w igumenicy zeby jeszcze pobyc z wojtkiem, jest dzielny kupil odstreszacza a my znalezlismy super hotelik na miejscowej riverze, 3 dwojki w super cenie i hotel acropolis jest nasz.... Odstreswoywujemy sie a potem idziemy cos zjesc , zal zalem, zal , zal wojtka ale thats life, wojtek bedzie nam cie brakowalo ...
P.s pozdrowienia dla zuzi i ady !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz