piątek, 10 września 2010

Nocny dramat w puli

No wiec wojna prawie byla. Niemiecka, by nie rzec germanska / z mala mniejszoscia turecka/ mlodzierz, spuszczona ze smyczy, pierwszego wieczoru obozu integracyjnego dala czadu Okolo 4 nad ranem w nieustajacych rykach przed naszym oknem, rozwazylismy kilka opcji taktycznych. Sztab zadecydowal ze najbezpieczniej zastosowac taktyke obronna / jak na weterplatte / i powinnismy przeczekac by nie narazac naszych motorow ktore staly w pewnym oddaleniu. Hunow byla bowiem setka a my tylko w pieciu, na dodatek doktor spal. I pelny sukces,, po 4 interweniowal ochroniarz hostelu, i moglismy spokojnie sprobowac zasnac kolo 5. Potem juz tylko sniadanko, zachmurzone niebo, i trzeba zaplacic. Postanowilismy dobic gowniarzy i po dlugich negocjacjach z menago hostelu przerzucilismy na nich 10 procent naszgo rachunku. Mega kontrybucja wojnne w kwocie okolo 8 euro. Ruszamy do sloweni. Na starcie w puli krotki postoj by rzucic okiem na jeden z najlepiej zachowanych coloseow w europie , a wiec zegnaj przesliczna chorwacjo. Na koniec uraczylas nas fantastycznym odcinkiem drogi d8 na istrii, a potem juz tylko nudna slowenia. Z pewnym wyjatkiem , przeurocza starowka w lubbljanie i smaczny obiad. A teraz , teraz mala przerwa na kawe bo zasypiamy na autostradzie do grazu. Wieczorem imprezka pozegnalna, / cholera jestem skarbnikiem a wszyscy mowia ze jakas wspolna kasa zostala .... / MY JUZ NA PRAWDE WRACAMY, moze jeszczen wieczoram ostatni wpis z trasy.. Trzymajcie sie
P.s. Koledzy kazali wspomniec, ze w ljubljanie trafilismy niewobrazalne ilosci harleyowcow , to jakis mega zlot europejski, kazdy jezdzi czym lubi a my wolimy nasze , przy okazji wymienmy :
Doktor - suzuki bandit 1250' bartek - kawasaki versys, przemeys - jamaha tdm 900, pisiu - yamaha fz1 fazer, nieobecny juz wojtek - bmw gs 1150 (poleglo na korfu) i ja autor honda deville. Wiwat nasze maszyny. Mam nadzieje ze dojada do konca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz